Seniorzy: Sprowadzeni na ziemię

Seniorzy: Sprowadzeni na ziemię

Tytuł mówi wszystko o tym co wydarzyło się z nami w sobotę i w zasadzie nie trzeba by było więcej już nic dodawać. Pisanie o porażkach własnej drużyny nigdy nie jest łatwe jednak jak zawsze staramy się zachować obiektywizm.

Przyjechaliśmy do Bobrownik po to, by dowiedzieć się czy stać nas na wygrywanie z każdym i czy należymy do czołówki B-Klasy, czy też jesteśmy co najwyżej drużyną środka tabeli. Orzeł był idealnym przeciwnikiem do tego by zweryfikować na co rzeczywiście nas stać. Zaczęło się dosyć dobrze dla nas, bo stwarzaliśmy więcej zagrożenia pod bramką gospodarzy, jednak niezły okres gry trwał tylko do momentu straty pierwszej bramki. Czyli do… 24 minuty. Wtedy to pozornie niegroźna akcja Orła zwieńczona płaskim dośrodkowaniem z lewej strony powinna zostać zażegnana, jednak Robert Czykiel skiksował we własnym polu karnym nieczysto trafiając w piłkę i momentalnie wykorzystał to Piotr Kasprowicz wbijając ją z najbliższej odległości do siatki. Wtedy to cała nasza gra się posypała wyglądaliśmy co raz gorzej, nie potrafiliśmy wymienić kilku podań. Co prawda przez dziesięć kolejnych minut rezultat się nie zmieniał, jednak później w ciągu 7 minut straciliśmy trzy bramki… Najpierw Grzegorz Kalarus głową skierował piłkę do bramki po składnej akcji, potem nasz obrońca Mateusz Czyż za krótko podał do Jarosława Hladika a Kalarus wyszedł sam na sam z naszym bramkarzem, oszukał go i strzelił swoją drugą bramkę w tym meczu. Paweł Knapik na trzy minuty przed przerwą dobił nas strzelając najładniejszą bramkę w meczu, gdyż popisał się celnym technicznym uderzeniem z około 20 metrów nie dając szans bramkarzowi. Wynik do przerwy mówił wszystko. Nasza gra wyglądała fatalnie. Już było po meczu.

W drugiej połowie Orzeł Bobrowniki był drużyną broniącą się mądrze i grającą twardo, ale już bez jakiejkolwiek presji. My chcieliśmy zdobyć chociaż honorową bramkę, i w ostatnie pół godziny graliśmy z dwoma napastnikami, jednak na wiele się to nie zdało gdyż nie dochodziła do nich praktycznie żadna piłka. Na boisku nie działo się zbyt wiele, z wyjątkiem 77 minuty kiedy to Artur Pawłowski ustalił wynik spotkania na 5-0. Dla gospodarzy była to efektowna victoria a dla nas haniebna porażka. Mimo że nikomu nie można odmówić walki i zaangażowania to byliśmy to te 5 bramek słabsi od rywala. Jest to tym bardziej niezrozumiałe że w dwóch poprzednich meczach z drużynami podobnej klasy potrafiliśmy przeważać i prowadzić grę, a także wywalczyć 4 punkty, a tym razem nie byliśmy nawet blisko remisu. Nie mogliśmy się przeciwstawić w żaden sposób rozpędzonemu rywalowi który punktował nas raz za razem.

Czasu na przemyślenia i ewentualną poprawę błędów jest mało gdyż już w środę gramy kolejne spotkanie ligowe z rezerwami Czarnych Kozłowa Góra. Mecz gramy na własnym stadionie, który jak na razie przynosi nam więcej szczęścia. Boleśnie zakończyła się nasza seria meczów bez porażki, teraz nie pozostaje nam nic innego jak śrubować ilość meczów bez przegranej na własnym stadionie, a najlepiej po prostu wygrać najbliższy mecz i pokazać sobie i innym że mecz z Bobrownikami był wypadkiem przy pracy, który już nigdy więcej nie powinien się przytrafić, bo to po prostu nie przystoi. Zapraszamy już środę na Karb do kibicowania naszym. Bądźcie z nami!

ORZEŁ BOBROWNIKI – NADZIEJA BYTOM 5:0 (4:0)

Kasprowicz 24’, Kalarus 35’, 39’, Knapik 42’, Pawłowski 77’.

NADZIEJA:

Hladik – Musiał, Czyż (46’Dzionsko (63’R.Kaczerewski)), Długosz, Zawadzki – Czykiel, Jasiński (46’Kandziora), Mazurkiewicz (C) (70’ Świątek), Siwarski (60’Dukowski), Kubacki – Barlik (46’M.Kaczerewski).

Autor: Jakub Dukowski

Komentarze

Dodaj komentarz
do góry więcej wersja klasyczna
Wiadomości (utwórz nową)
Brak nieprzeczytanych wiadomości