Turniej o Puchar Brzdąca, Woźniki 2018: relacja z turnieju

Turniej o Puchar Brzdąca, Woźniki 2018: relacja z turnieju

Dnia 10 marca 2018 Orliki z Nadzieji Bytom miały okazję wystąpić na Turnieju o Puchar Brzdąca organizowanego przez MLKS Woźniki. Turniej odbył się na nowoczesnej hali położonej na terenie kompleksu sportowego należącego do klubu. Był to drugi turniej halowy naszej najmłodszej drużyny za kadencji trenera Jakuba Dukowskiego.

Gdy mierzyliśmy się w lutym na Cidry Cup 2018 to wydawało nam się że na kolejny taki turniej będzie nam dane pojechać dopiero w przyszłym roku, a tu spotkała nas miła niespodzianka w postaci zaproszenia na kolejny turniej do Woźnik, z którego grzechem byłoby nie skorzystać. W turnieju oprócz dwóch drużyn wystawionych przez gospodarzy wzięły też udział ekipy Ruchu Chorzów, Gwarka Tarnowskie Góry i Victorii Strzebiń, a w ostatniej chwili do zabawy dołączyła Silesia Miechowice, dzięki czemu liczba uczestników wzrosła do dość nietypowej liczby dla tego typu turniejów – a więc siedmiu. Podstawowy plan zakładał rozegranie mini ligi, gdzie każdy miał zmierzyć się z każdym, wystarczyły tylko drobne modyfikacje w terminarzu i można było przystąpić do gry. Każdy mecz trwał 10 minut.

Przez komplikacje związane z organizacją transportu na turniej przyjechaliśmy niemal godzinę po czasie, jednak organizatorzy wykazali się przytomnością umysłu na tyle zgrabnie przestawiając terminarz spotkań że udało nam się bez problemów zagrać wszystkie mecze. „Lwiątka” ledwo zdążyły się przebrać i praktycznie z marszu przystąpili do pierwszego starcia z drużyną o zdecydowanie największej renomie – a więc z Ruchem Chorzów. Po zażartej grze z nieznaczną przewagą bardziej doświadczonych rywali mecz zakończył się bezbramkowym remisem. Cieszyliśmy się z tego rezultatu bo to oznaczało że już w pierwszym meczu wyrównaliśmy osiągnięcie z ostatniego turnieju – a więc zdobycie jednego punktu.

Kolejne spotkania już nie były dla nas tak udane, gdyż mecz z Gwarkiem Tarnowskie Góry przegraliśmy może nie wysoko, ale dość pewnie 0-2, zaś starcie z Silesią 0-1, gdzie naprawdę niewiele zabrakło do kolejnego remisu. Tym sposobem na półmetku zajmowaliśmy przedostatnie miejsce z 1 punktem o 3 meczach. Przyszedł czas na przerwę obiadową a także na urozmaicenie zmagań ufundowane przez organizatorów, w postaci pokazu freestyle’u oraz pokazu karate.

Terminarz na drugą część turnieju dla nas dawał jasny sygnał – po starciach z rywalami z wyższej półki przyszło nam się mierzyć z drużynami którym tego dnia zbytnio się nie wiodło. Trener podjął kluczową decyzję o zmianie taktyki zespołu na zdecydowanie bardziej ofensywną, gdyż do tej pory graliśmy z dwoma obrońcami, co nie wychodziło nam zbyt dobrze, bo staliśmy za głęboko a napastnik, którym przez większość czasu był Rafał Reiter, często był osamotniony z przodu. Od tej przestawiliśmy się na grę jednym obrońcą, do którego roli idealnie wpasował się Kacper Grzegórzek, do tego bardzo ruchliwi pomocnicy Łukasz Reiter i Michał Kozłowski zapewnili względny spokój w obronie, więc mówiąc potocznie, kasowali wszystkie ataki rywali. A tymi rywalami najpierw byli gracze Victorii Strzebin. Idealnie dobrany skład dominował na boisku, wynik meczu otworzył zadziorny Rafał Reiter a dwie minuty później po indywidualnej akcji przeciwników dobił jego brat Łukasz. Brawo bliźniacy! Brawo Nadzieja! Pierwsza wygrana w historii stała się faktem!

Ze względu na nasz późniejszy przyjazd i przełożenie meczów musieliśmy zagrać bezpośrednio jeden mecz po drugim. Podmęczeni stanęliśmy naprzeciw drużyny „żółtych” Woźników. Jak mówi stare piłkarskie porzekadło, „zwycięskiego składu się nie zmienia” więc przystąpiliśmy do tego meczu w identycznym ustawieniu i wyszło nam to na dobre, bo pozostając w rytmie meczowym zdominowaliśmy drużynę która była ewidentnie najsłabsza w całym zestawieniu. Tym razem szybko wyszliśmy na prowadzenie za sprawą Michała Kozłowskiego, dla którego ten turniej był jednocześnie oficjalnym debiutem w klubowych barwach, i już teraz widać że będziemy z niego mieli jeszcze sporo pożytku :) Do końca meczu mądrze rotując składem dowieźliśmy prowadzenie 1-0 do końca i wygraliśmy drugi mecz z rzędu. Całkowicie zasłużenie.

Być może przebudzenie przyszło za późno, bo po analizie rezultatów poprzednich meczów doszliśmy do wniosku że co prawda są jeszcze szanse na zajęcie nawet trzeciego miejsca, jednak graniczył to z cudem. Było jednak pewne, że poniżej piątego miejsca które zajmowaliśmy już na pewno nie spadniemy. Zatem ostatni mecz z Woźnikami „niebieskimi” był okazją do pokazania samym sobie, że ostatnie wyniki to nie był przypadek. Bardzo długo stawialiśmy opór ekipie gospodarzy złożonej z lepszych zawodników niż „żółci”, jednak to rywale zdobyli bramkę, bardzo szczęśliwie, bo dobrze spisujący się w bramce Kuba Krawulski mimo że odbił piłkę po strzale to ona fartownie wtoczyła się do naszej bramki… Jedyne na co nas było jeszcze stać to kilka groźnych kontrataków, w których zabrakło jednak trochę spokoju, na pewno jednak rywali znów potrafiliśmy przycisnąć i dyktować warunki gry.

Zajęliśmy ostatecznie piąte miejsce na siedem drużyn, co pokazuje pewien postęp w porównaniu do tego, do czego już przywykliśmy. Cieszy fakt że gra była jeszcze lepsza niż wynik, być może gdybyśmy od początku zmagań grali odważniejszą taktyką to ugralibyśmy jeszcze więcej. Bramkarze nie popełniali tak rażących błędów jak na Cidry Cup, bronili szczęśliwie, ale skutecznie. Ostatecznie zarówno Max Wszołek i Kuba Krawulski, z których każdy bronił w trzech meczach, łącznie puścili cztery bramki, więc naprawdę nie jest to zły wynik jak na ludzi którzy jeszcze jakiś czas temu w ogóle nie byli przymierzani do pozycji bramkarza. Na pewno na naszą postawę wpłynął fakt że na turniej nie pojechały trzech powołanych zawodników, z których każdy mógłby spokojnie wyjść w pierwszym składzie, niestety etatowego kapitana Maćka Bernata, jak i Dawida Wióra oraz Kacpra Jaronia rozłożyły choroby. Gdyby wszyscy mogli się stawić na turnieju to mielibyśmy spory ból głowy, który można by nazwać swoistym kłopotem bogactwa… :) Wiadomo że dużo pracy przed nami, bo to że wygraliśmy dwa mecze nie znaczy że w miesiąc staliśmy się Barceloną. Trzeba dużo trenować i pogłębiać tą wiedzę, którą się do tej pory posiadło, bo piłka nożna to nie tylko gra nogami ale też przede wszystkim w głowach :) Na turnieju godne uwagi były ambicja, zaangażowanie, zadziorność, a do tego przejawy czystych piłkarskich umiejętności, dzięki którym wywieźliśmy z Woźnik 7 punktów zdobytych w 6 meczach. Oby tak dalej, a będzie dobrze :)

NADZIEJĘ BYTOM W TURNIEJU REPREZENTOWALI:

- Reiter Łukasz - kapitan

- Wszołek Maximilian – bramkarz

- Krawulski Jakub – bramkarz

- Reiter Rafał

- Kozłowski Michał

- Grzegórzek Kacper

- Chaber Dariusz

- Owczarek Mateusz

- Kubiczek Filip

MECZE NADZIEI:

- Ruch Chorzów 0-0

- Gwarek Tarnowskie Góry 0-2

- Silesia Miechowice 0-1

- Victoria Strzebin 2-0

- MLKS Woźniki żółci 1-0

- MLKS Woźniki niebiescy 0-1

KLASYFIKACJA KOŃCOWA TURNIEJU:

  1. Gwarek Tarnowskie Góry
  2. MLKS Woźniki niebiescy
  3. Silesia Miechowice
  4. Ruch Chorzów
  5. Nadzieja Bytom
  6. Victoria Strzebin
  7. MLKS Woźniki żółci

Autor: Jakub Dukowski

Komentarze

Dodaj komentarz
do góry więcej wersja klasyczna
Wiadomości (utwórz nową)
Brak nieprzeczytanych wiadomości