Seniorzy. Porażka na własne życzenie w samej końcówce

Seniorzy. Porażka na własne życzenie w samej końcówce

Za nami druga kolejka B-klasy i tym razem nasi seniorzy musieli uznać wyższość rywala. Po meczu jednak został ogromny niedosyt. Niewykorzystane okazje, niepodyktowane rzuty karne i dziecinny błąd w samej końcówce sprawiły, że to Orzeł Koty świętował zwycięstwo 3:2. Nam pozostało tylko pluć sobie w brodę.

Po niemal dziesięciu miesiącach B-Klasa w końcu powróciła na Karb. Liga tyleż siermiężna i toporna, dostarczająca tylu różnych skrajnych emocji, a jednak tak za nią tęskniliśmy. Bo gdy już od marca wszystkie najlepsze rozgrywki w Europie powoli wracały do normalności, tak ligi półamatorskie, takie jak ta w której występujemy, wciąż zmagała się z pandemicznymi obostrzeniami. Poprzedni sezon został przerwany, jednak już przyszła pora by rozpocząć rozgrywki 2020/21. W pierwszej kolejce ograliśmy pewnie Górnika II Bobrowniki Śląskie 4-1. Zaś w pierwszym meczu u siebie podejmowaliśmy ekipę Orła Koty.

Z tym rywalem może nigdy nie grało nam się przesadnie ciężko, ale jeśli chodzi o końcowe rezultaty to z tą drużyną było nam zdecydowanie nie po drodze. Wystarczy wspomnieć chociażby mecz sprzed dwóch sezonów, gdzie prowadziliśmy 3-1, by w ostatnich piętnastu minutach stracić trzy bramki i przegrać 3-4. Wierzyliśmy, że tym razem karta się odwróci.

Zaczęliśmy dobrze, po wyrównanym początku gdzie na przemian z przyjezdnymi rozgrywaliśmy piłkę, stworzyliśmy kilka składnych akcji, jednak za każdy razem brakowało wykończenia, czasem także szczęścia. Po około 20 minutach gry Orzeł Koty w zasadzie nie podchodził już w ogóle pod naszą bramkę, jednak wciąż mieliśmy kłopot z udokumentowaniem swojej przewagi. Być może byłaby do tego dogodna okazja z rzutu karnego, jednak po mocno kontrowersyjnej decyzji sędziego, który nie podyktował jedenastki z faul w polu karnym na Jakubie Jeżyckim, nasze ataki nieco przygasły. Za to rywal jedyny raz stworzył zagrożenie pod naszą bramką i efektem tego była bramka Wojciecha Pilarskiego w 35 minucie. Do końca pierwszej połowy nie potrafiliśmy się pozbierać, bowiem to my przeważaliśmy w tym meczu.

W przerwie nad stadionem zaczęły się zbierać szybko chmury burzowe, zawodnicy wyszli na murawę, jednak ulewa której towarzyszył grad była na tyle potężna że arbiter spotkania zdecydował się przerwać spotkanie na kilkanaście minut i zaprosić obie drużyny do szatni, aby przeczekać opady. Gdy deszcz nieco osłabł gra została wznowiona, jednak kilka minut po rozpoczęciu nie napawało optymizmem. Zaczęła się pojawiać wizja że rywale uzyskawszy wcześniej przewagę teraz będą chcieli murować swoją bramkę i po prostu dotrwać w ulewie do końcowego gwizdka. Jednak udało nam się przedrzeć czego efektem była bramka wyrównująca Dominika Warzychy. Udało nam się zyskać kontrolę nad meczem, stwarzaliśmy sytuacje, jednak sędzia w jednej akcji nie podyktował nam kolejnej jedenastki. A Przemysław Michalik który rozgrywał dopiero drugi mecz w naszych barwach, był zdecydowanie nieprzepisowo trzymany za rękę, przez co nie mógł oddać strzału. Zamiast dwóch karnych dostaliśmy za to żółtą kartkę za słuszne protesty, a konkretnie rezerwowy Robert Czykiel.

Rywale tymczasem znów podeszli pod naszą bramkę i z niczego strzelili drugiego gola. Nieuchronnie zbliżał się koniec spotkania. Na szczęście Orzeł Koty trochę opadł z sił, my znów doszliśmy do głosu, i w końcu - do trzech razy sztuka - po zagraniu ręką w polu karnym przez jednego z defensorów gości zabrzmiał gwizdek sędziego. Do piłki podszedł świeżo wprowadzony Czykiel, który co prawda na raty, ale jednak pokonał golkipera gości. 2:2! Wydawało się że takim rezultatem zakończy się to spotkanie. I z przebiegu meczu, jak i porównania liczby stworzonych sytuacji, remis moglibyśmy uznać za rozczarowanie, bowiem przez większą część spotkania przeważaliśmy. Jednak w 92 minucie napastnik gości Pilarski - na którego nie potrafiliśmy tego dnia znaleźć recepty - pokarał nas po raz trzeci.. I nie było już szansy nic zrobić.

Po meczach takich jak ten często przez dłuższy czas odechciewa się grać i się traci motywację. Co innego gdyby rywale przeważali a my byśmy się bronili - wtedy moglibyśmy uznać że przegraliśmy zasłużenie po zaciętej walce. Jednak bramka zmieniająca rezultat końcowy w ostatniej minucie zawsze będzie boleć. Mamy nadzieję że limit pecha już na ten sezon, albo przynajmniej na tą rundę wyczerpaliśmy. Ktoś kiedyś powiedział że suma szczęścia w życiu równa się zero - dlatego jesteśmy pewni że w nadchodzących spotkaniach los się do nas uśmiechnie. Do szczęścia trzeba też będzie dołożyć sporo klasy piłkarskiej, gdyż za tydzień czeka nas mecz z mocnym rywalem - Sokołem II Orzech który wygrał swoje dwa pierwsze mecze.

Autor: Jakub Dukowski

Nadzieja Bytom - Orzeł Koty 2:3 (0:1)
Bramki: Warzycha 70, Czykiel 81 - W. Pilarski 35, 77, Dudek 90+2

Nadzieja: Cichoński - Skwarek, Klyszcz, Kubacki, Zawadzki - Kolanek, Dzierżanowski, Warzycha, Jeżycki (65. Czykiel), Prohassek (55. Kaczerewski) - Skura (47. Michalik).

Orzeł: Kontny - Badura (60. Grzybek), K. Musiol, Dudek (69. Dudek), Sobczyk, Gluch (83. Jarząb), Kubiczek, P. Musiol, Oczelok, W. Pilarski, M. Pilarski.

Komentarze

Dodaj komentarz
  • Kibic napisał
    Jakub Dukowski jak już piszesz recenzję z meczy to warto się trzymać faktów, kij z opisem ale przynajmniej w bramkami i min strzelonych bramek się popraw bo wstyd opisywać nieprawdę

do góry więcej wersja klasyczna
Wiadomości (utwórz nową)
Brak nieprzeczytanych wiadomości