Relacja: Nadzieja - Naprzód Wieszowa
W ostatnim tegorocznym meczu ligowym Nadzieja Bytom po bardzo dobrej grze przegrała z Naprzodem Wieszowa 1-3. Jedyną bramkę dla naszego zespołu strzelił Piotr Pypłacz pięknym strzałem sprzed pola karnego.
Obserwując z boku rozgrzewkę wieszowian można było się dowiedzieć dlaczego ta drużyna zajmuje właśnie takie, a nie inne miejsce w tabeli. Zespół był dobrze zorganizowany i w sportowym tego słowa znaczeniu pewny siebie i swoich umiejętności.
„Niebiesko-czerwoni” podeszli do meczu 17 kolejki znowu bez kontuzjowanego Maciej Sewioło i chorego Romana Łuczaka, a ponadto bez Robert Mazurkiewicza, który doznał urazu w poprzednim spotkaniu w Boruszowicach. Nie w pełni sił był również Patryk Żmuda, który zasiadł w zasadzie tylko w roli straszaka na ławce rezerwowych. Ponadto na urazy narzekali Adam Fiszer i Adam Furgaliński. Można się więc było słusznie obawiać o dyspozycje podopiecznych trenera Adama Dyrdy. Wszelkie wątpliwości prysły jednak z pierwszym gwizdkiem gdyż bytomianie od pierwszej minuty zepchnęli rywala na własną połowę i utrudniali mu każde wyprowadzenie piłki.
Od samego początku bardzo dobrze funkcjonował atak na piłkę i asekuracja w kryciu oraz przesuwanie się zawodników za piłką. Co z tego, że nie raz któryś z piłkarzy Naprzodu stał nieobstawiony przy linii bocznej, w strefie gdzie nie było piłki, skoro nie doczekał się na nią, bowiem wysoki pressing Niebiesko-czerwonych zmuszał wiele razy gości do niecelnych zagrań lub grania wszerz. We wtorek w Boruszowicach piłkarze Nadziei walczyli w myśl zasady „jeden za wszystkich – wszyscy za jednego”. Dzisiejsze zaangażowanie i styl należałoby jednak zdefiniować – „wszyscy za wszystkich na całym boisku”. Istotnie bowiem gospodarze uzupełniali się w każdym calu, a zaangażowanie wręcz z nich parowało.
Wspomniany wyżej wysoki pressing w wykonaniu napastników Damiana Kozłowskiego i Adama Fiszera pozwalał na przejmowanie piłki pod polem karnym Naprzodu, jednak brakowało nieco wykończenia w takich sytuacjach lub silniejszego strzału. Goście najpoważniej zagrażali bramce Marka Szlosarka stałymi fragmentami gry: po jednym z nich w 35. minucie powinno być 0:1, ale zawodnik w żółtej koszulce z najbliższej odległości główkował wprost w bramkarza. Sporo stałych fragmentów gry egzekwowali również bytomianie, ale rzuty wolne były centrowane zbyt głęboko, natomiast w rzutach rożnych brakowało zawodnika, który zamykał by akcje na dalszym słupku lub przed polem karnym.
Do przerwy wynik brzmiał więc 0:0, a dominującą stroną byli gospodarze, którzy utrudniali gościom grę już na wysokości ich pola karnego i gdyby lepiej wykorzystali błędy defensorów przyjezdnych mogliby prowadzić. W piłkarskim żargonie można by też powiedzieć, że w pierwszej części gry, poza jedną sytuacją w 35. minucie wieszowanie nie zrobili ani sztycha. Trener „Nadziei” był bardzo zadowolony z postawy swojego zespołu, bowiem zawodnicy w 110 % wypełniali założenia przedmeczowe i grali taktycznie najlepszy swój mecz w tym sezonie.
Niestety tuż po przerwie, w 48. min błąd popełnia Marek Szlosarek, którego przy wyjściu do dośrodkowania z rzutu rożnego uprzedza na piątym metrze zawodnik gości i głową zdobywa prowadzenie dla swojego zespołu. Jakby tego było mało, kontuzji eliminującej go z gry doznaje Paweł Komisarczyk. W jego miejsce na placu gry pojawił się Mateusz Kandziora. Dał o sobie jednak znać „bytomski charakter”, który zaobserwować już można było w meczach z Iskrą Połomia i Olimpią Boruszowice (Niebiesko-czerwoni” odrabiali straty i wychodzili na prowadzenie ) i w 52. min przyniósł pięknego gola autorstwa Piotra Pypłacza, wyjątkowo dobrze usposobionego ostatnio pod kątem strzeleckim. Zawodnik gospodarzy uderzył nie do obrony z 18 metrów nad bramkarzem. Wydawało się, że teraz będzie już tylko lepiej i worek z bramkami się rozwiązał.
Niestety 73. minuta spotkania potwierdziła, że słabszy dzień miał dziś bramkarz bytomian – tym razem przepuścił między nogami łatwe uderzenie z ponad 20 metrów. Ta bramka podłamała nieco gospodarzy, bowiem to oni grali, a rywal strzelał gole, albo jak kto woli wykorzystywał prezenty. Załamanie było jednak tylko chwilowe i piłkarze Nadziei zakasali znowu rękawy i ruszyli do odrabiania strat. Czas pracował na korzyść przyjezdnych tak więc w miarę jego upływu gospodarze odkrywali się coraz bardziej.
Około 75. minuty mogła paść trzecia bramka dla Naprzodu, ale tym razem Szlosarek popisał się fenomenalną robinsonadą po strzale z prawej strony pola karnego. Gra toczy się dalej, trener Niebiesko-czerwonych decyduje się na przesunięcie Wojciecha Gubały do środka pola i grę trójką obrońców z tyłu. Niedługo potem gospodarze grają trzema napastnikami, ale nie potrafią złamać defensywy przyjezdnych. W 88. minucie ma miejsce kontra wieszowian, która daje im trzecią bramkę. Nadzieja walczy jednak dalej i w 89. minucie podopieczni trenera Adama Dyrdy przeprowadzają szybką akcję prawą stroną boiska, w wyniku której w dogodnej sytuacji znajduje się Martin Majchrzak, jednak uderza zbyt silnie, a zbyt mało precyzyjnie i piłka mija słupek. Do końca nic się już nie zmieniło i sędzia Pan Jan Adamus zakończył spotkanie.
Podsumowując. Niebiesko-czerwoni godnie pożegnali się z rozgrywkami w tym roku – rozegrali najlepszy mecz, jednak dwa fatalne błędy bramkarza przesądziły o wyniku rywalizacji.
Mecz z Naprzodem dobitnie pokazał jaką metamorfozę przeżyli piłkarze Nadziei: w Wieszowej, w przegranym 0-4 spotkaniu, do przerwy można było zauważyć obronę Częstochowy i po części jeszcze bałagan z debiutanckiego występu zakończonego pogromem. Ponadto zawodnicy biegali jak muchy w latarce nie wiedząc gdzie się ustawić i gdzie zagrać. Dzisiaj do przerwy na boisku rządzili gospodarze, byli zespołem bardzo dobrze poukładanym, wiedzieli gdzie i kiedy oraz w jakim miejscu na boisku mają być, kto ma zaatakować piłkę, a kto zaasekurować kolegę. To spotkanie na dobre zakończyło etap „frajerów” z Bytomia i pokazało, że narodził się tu zespół, który wiosną nie będzie asystował, a wręcz przeciwnie będzie chciał wygrywać i są ku temu logiczne i widoczne przesłania. Tak więc... oby do wiosny.
Nadzieja Bytom 1-3 Naprzód Wieszowa
Piotr Pypłacz 52 - Wojciech Oleśko 48, 73, Kamil Olszewski 88
Nadzieja: 1. Marek Szlosarek - 2. Grzegorz Fiszer (85, 15. Patryk Żmuda), 4. Adam Furgaliński (80, 17. Michał Ćwikła), 8. Wojciech Gubała, 13. Sebastian Klyszcz - 7. Martin Majchrzak, 5. Paweł Komisarczyk (48, 6. Mateusz Kandziora), 10. Robert Czykiel, 14. Piotr Pypłacz - 11. Damian Kozłowski, 9. Adam Fiszer.
Naprzód: 1. Krzysztof Mucha - 17. Bartłomiej Barański, 8. Milczarek Dawid, 9. Arkadiusz Sowa, 19. Mateusz Maciński, 5. Łukasz Warzecha (70, 11. Adam Wiśniowski), 18. Mariusz Barański (55, 15. Kamil Olszewski), 20. Andrzej Misior (20, 16. Sebastian Natywa; 90, 2. Rafał Bednarkiewicz), 7. Arkadiusz Pietras, 14. Wojciech Oleśko, 22. Jakub Jeżycki.
Żółte kartki: Grzegorz Fiszer, Sebastian Klyszcz.
Sędziowali: Jan Adamus (arbiter główny), Adam Adamus, Grzegorz Zimnik.
Widzów: 15.
Komentarze