Seniorzy: Kiepskiej passy ciąg dalszy

Seniorzy: Kiepskiej passy ciąg dalszy

Relacja z meczu Nadzieja Bytom - Iskra Połomia (7.10.2017)

Po solidnej lekcji gry w piłkę w Świerklańcu Nadzieja Bytom podejmowała u siebie Iskrę Połomię. Jest to drużyna która również wysoko utrzymuje się w tabeli bytomskiej B-Klasy, jednak ten mecz okazał się już zdecydowanie bardziej wyrównany.

Kilka czynników złożyło się na fakt, iż do tego meczu przystępowaliśmy ze sporymi obawami. Nasza nienajlepsza gra i dobra passa Iskry nakazywała mieć się na baczności, szczególnie że praktycznie do dnia meczowego drżeliśmy o to czy w ogóle uda nam się skompletować skład. Ostatecznie w kadrze meczowej znalazło się aż czterech piłkarzy, którzy nie mieli jeszcze okazji nawet zadebiutować w tym sezonie, a byli to Daniel Kukuła, Adam Orzeszek, Tomasz Stefankiewicz i… Andrzej Kowolik. Niezależnie od tego co później działo się na boisku to na pewno pojawienie się na nim tego ostatniego pana na pewno zasługiwało na wydarzenie meczu. Klub postanowił wyciągnąć rękę do chorującego Andrzeja i umożliwić spełnienie jego marzenia, jakim było pojawienie się choć na chwilę na murawie w barwach klubu, w którym niegdyś trenował. Kowolik wyprowadził Nadzieję na boisko jako kapitan, rozpoczął mecz ze środka, po czym piłka została wybita od razu na aut. Andrzej mogący się nazwać pełnoprawnym zawodnikiem został zmieniony przez Jakuba Jeżyckiego, a schodząc z boiska był oklaskiwany przez wszystkich obecnych na meczu. Na pewno zapamięta ten moment na długo.

Już chwilę później trzeba było zapomnieć o sentymentach, gdyż mecz rozpoczął się na dobre. W pierwszej odsłonie minimalnie lepsza była Nadzieja, która największe zagrożenie siała rzutami wolnymi z bliskiej odległości. Łącznie aż trzy razy przetestowaliśmy bramkarza rywali, który uderzenia w światło bramki z najwyższym trudem parował na rzuty rożne. Iskra Połomia kilka razy wyszła z akcją za własną połowę, jednak często brakowała w jej szeregach zgrania i zrozumienia. Do przerwy wynik był bezbramkowy, i był to najsprawiedliwszy rezultat z wszystkich możliwych.

Druga połowa również z początku nie była porywająca, aż do pewnego momentu. Goście przedostali się z akcją w nasze pole karne, i w kluczowym momencie osiągnęli przewagę liczebność w szesnastce, przez co na raty z trzeciego metra wbili piłkę do siatki. Bartłomiej Szybiak strzegący tego dnia naszej bramki nie miał wiele do powiedzenia w tej sytuacji, ale trzeba też powiedzieć że nasi obrońcy mocno przysnęli.

Strata bramki bardzo mobilizująco podziałała na piłkarzy Nadzieji, którzy może nie zaczęli od razu mocno szturmować bramki gości, ale z minuty na minutę zaczęli osiągać przewagę. Wreszcie w 71. minucie, dokładnie po kwadransie od straty bramki przeprowadziliśmy dosyć składną akcję, na jej końcu piłkę dość szczęśliwie ale jednak opanował Aleksander Barlik, który wszedł w pole karne i uderzył prawą nogą na dalszy róg bramki. Piłka jeszcze odkręcała się od słupka i odbiła się od bocznej siatki, bramkarz mógł tylko stać i podziwiać jak wszyscy inni. Remis!

Gospodarze jeszcze kilka razy stworzyli zagrożenie pod bramką Iskry, niestety brakowało szczęścia. Najbardziej kontrowersyjna jednak była sytuacja z końcówki spotkania, kiedy Mateusz Duszyński znalazł się w sytuacji sam na sam, jednak piłka którą gonił była stykowa. Nasz snajper okazał się szybszy od bramkarza i pierwszy ją dotknął, jednak ten powalił go na ziemię uderzając kolanami w klatkę piersiową. Sędzia podjął tak dziwną decyzję w tej sytuacji, że chyba prócz niego samego nikt jej nie potrafił pojąć. Nie podyktował rzutu karnego, gdyż po zderzeniu Duszyńskiego z bramkarzem piłka toczyła się w kierunku bramki i potraktował to jako… przywilej korzyści. Ostatecznie z linii bramkowej piłkę wybił obrońca. Nie widzieliśmy więc ani piłki w bramce, ani rzutu karnego. Dla nas – ewidentny karny. Podobnie dwojako mogła był rozpatrywana sytuacja z Pawłem Wierzbowskim, który przejmując piłkę w polu karnym rywali został kopnięty w głowę przez jednego z nich. Sędzia przerwał grę, gdyż nasz obrońca nie podnosił się po tym ciosie z murawy, mało tego, pokazał nawet żółtą kartkę piłkarzowi z Połomii za „niebezpieczne zagranie”, jednak niestety nie oznaczało to jedenastki dla nas.

Więcej już nie zdołaliśmy zrobić, mimo wszystko zaprezentowaliśmy się lepiej od przyjezdnych, ten mecz spokojnie można było wygrać. Iskra Połomia prócz sytuacji bramkowej szczególnie nam nie zagroziła, trzeba powiedzieć że jak na czołówkę tabeli nie była taka straszna. Mimo wszystko w tej najważniejszej piłkarskiej statystyce – a więc ilości zdobytych bramek – nie okazaliśmy się lepsi. Wynik 1-1.

SKŁADY:

NADZIEJA BYTOM: Szybiak – Wierzbowski, Czykiel, Klyta, Zawadzki – Barlik, Ciemięga (72’Orzeszek), Kowolik (C) (1’Jeżycki), Kandziora – Kukuła, Duszyński

ISKRA POŁOMIA: Magdziarz – Antoszków (70’Jaworek), Dłubała, Michalski, Okrzesik, Pałetko, Przybylski (70’Żak), Świerzy, Wójcik, Woldan, Wyciślik

BRAMKI:

Barlik 71’ – Antoszków 59’

----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Relacja z meczu ORZEŁ II MIEDARY - NADZIEJA BYTOM (15.10.2017)

Tydzień później mierzyliśmy się w Miedarach z rezerwami miejscowego Orła. Byłą to drużyna która zakotwiczyła w dolnej połowie tabeli, do tego jak wiadomo w rezerwach zawsze jest szansa, że wystawią skład cały lub większościowo złożony z nastolatków. Tym razem pojawiło się kilku bardziej doświadczonych zawodników, jednak mimo wszystko nie jest to drużyna której mielibyśmy się bać. Dlatego liczyliśmy na trzy punkty.

Od początku żadna z drużyn nie miała zamiaru ustępować miejsca. Gra była ostra i twarda, miało miejsce sporo fauli i nieczystych zagrań. Niestety dla nas już w 15. minucie kapitan Orła Kamil Guncel wyprowadził miejscowych na prowadzenie. Stracić bramkę zdarzy się każdemu, ale żeby stało się to w akcji gdy dwóch piłkarzy jest na trzymetrowym spalonym to już niezbyt częste zjawisko. Nie zdążyliśmy się otrząsnąć gdy znów zakotłowało się w naszym polu karnym. Niepewnie z bramki wychodził Grzegorz Bednarkiewicz, który zaliczył pusty przebieg nie dotykając piłki, za to podczas wypadu nadział się na napastnika gospodarzy i Michała Zawadzkiego z którymi się zderzył, nasz obrońca chcąc interweniować i wyjaśnić sytuację wybił piłkę daleko w górę, a ta spadając… wylądowała w pustej bramce.

Po dwóch bramkach od razu ruszyliśmy do przodu, wywalczyliśmy jeden z wielu w tym meczu rzutów wolnych, który tym razem był w dogodnej odległości od bramki. Do piłki podszedł Jakub Jeżycki i perfekcyjnie uderzył w okienko. Zdobyliśmy kontaktową bramkę i wydawało się że możemy zaraz przejąć kontrolę nad meczem. Niestety minutę bo bramce dla Nadziei Orzeł ruszył z kolejną akcją, wymieniając przy tym z pierwszej piłki kilka podań, rozmontował kompletnie naszą defensywę i Michał Jedynak przelobował naszego bramkarza który znów chyba niepotrzebnie wyszedł z bramki. Była to dopiero 22 minuta, a wynik już brzmiał 3-1 dla gospodarzy.

Następne minuty gry zdominowane były przez bardzo agresywne i liczne zagrania rywali wobec nas, aż dziwne było że arbiter meczu nie napomniał żadnego z rywali żółtą kartką. Mieliśmy co prawda nawet kilkanaście stałych fragmentów gry, ale niewiele z nich wynikało. W ataku pozycyjnym również nam się nie wiodło. Orzeł Miedary dobił nas kolejną już bramką tuż przed przerwą. W zamieszaniu podbramkowym wynikającym z rzutu wolnego rywali wydawało się, że udało nam się wyekspediować futbolówkę w bezpieczne miejsce, niestety przed polem karnym dopadł ją Michał Szkliniarz i uderzył po ziemi przy słupku. Do szatni schodziliśmy ze zwieszonymi głowami. Nie tak to miało wyglądać.

Tuż po przerwie od razu w naszych szeregach zostało zmienionych dwóch zawodników, dzięki czemu nasza gra wyglądała minimalnie lepiej. Jednak chyba na przebieg gry większe znaczenie miał fakt, że zawodnicy gospodarzy zostali uczuleni przez sędziego za zbyt ostrą grę, co wyłączyło ich podstawowe narzędzie do rozbijania naszych akcji - a więc wyjątkowo częste faule. Rywale zaczęli grać czysto i przy okazji gorzej. Już w trzeciej minucie drugiej połowy Jakub Jeżycki strzelił swoją drugą bramkę, tym razem głową po dośrodkowaniu z rzutu rożnego. W tym momencie poczuliśmy, że losy tego meczu można jeszcze odwrócić. Nadzieja odważnie ruszyła do przodu… i znów została skarcona. W pierwszej groźnej akcji Michał Szkliniarz drugi raz znalazł sposób na Bednarkiewicza. „Bednar” musiał wyciągać piłkę z siatki po raz piąty tego dnia. Wydaje się że ta bramka ostatecznie nas podłamała. Niby ciągle szukaliśmy szczęścia i konstruowaliśmy akcje, ale było też sporo niedokładności. Podczas każdej kolejnej akcji widać było co raz większe zdenerwowanie, zmęczenie i zwątpienie.

Dopiero w 82 minucie udało nam się strzelić kolejną bramkę, jej autorem został przypadkowo nabity Aleksander Barlik. Postanowiliśmy przyspieszyć i jeszcze nacisnąć rywali. Ci już nie byli tak szybcy i pewni jak w pierwszej odsłonie, dopuszczali do większej ilości akcji pod własną bramką, i wkrótce w ostatniej minucie podstawowego czasu gry do bramki trafił rezerwowy Kamil Siwarski! Z 5-2 zrobiło się 5-4, sędzia doliczył kilka minut, a my uwierzyliśmy że znów odwrócimy losy meczu, tak samo jak w cudzie na Chechle w 2.kolejce. W ostatniej minucie otrzymaliśmy rzut wolny niemal w identycznym miejscu jak w pierwszej połowie przy bramce Jeżyckiego. Piłkę znów ustawił sobie do strzału nasz kapitan. Obydwie ławki rezerwowych wstały, a miejscowi kibice zamilkli, obawiając się o wydawałoby się pewną wygraną. Niestety, cudu nie było. Strzał zatrzymał się na murze, obrońcy Miedar wybili piłkę byle dalej, a sędzia zakończył ten niezwykle emocjonujący mecz.

Trudno powiedzieć abyśmy zagrali zły mecz. Rywal lepszy nie był, niestety wykorzystał nasze błędy. Gdyby lepiej interweniował Bednarkiewicz, całkiem możliwe że wyjechalibyśmy z Miedar z trzema punktami. Ciężko znaleźć przecież wiele więcej meczów kiedy się strzela cztery bramki i to na wyjeździe, a i tak się przegrywa. No ale cóż, piłka jest taka że czasem hokejowe wyniki się zdarzają. Być może karta odwróci się już za tydzień, kiedy na Karb przyjeżdża Rodło Górniki. Czekając nas zatem derby Bytomia. Bądźcie z nami!

SKŁADY:

NADZIEJA BYTOM: Bednarkiewicz – Wierzbowski, Orzeszek (76’Glebowicz), Klyta, Zawadzki – Dukowski (46’ Siwarski), Czykiel, Czyż (46’ Musiał), Kandziora – Jeżycki (C), Barlik

ORZEŁ II MIEDARY: Słania – Dębski, Dyląg, Foltyn, Guncel, Jaworek, Jedynak, Pichura (33’ D.Ziaja), Strzodka, Szkliniarz, M.Ziaja (82’ Krzystek)

BRAMKI:

Guncel 15’, Zawadzki (sam) ’19, Jedynak ’22, Szkliniarz 39’, 53’ – Jeżycki 21’, 48’, Barlik 82’, Siwarski 90’

Przepraszamy z problemy techniczne które uniemożliwiły dodanie relacji z meczu Nadzieja Bytom - Iskra Połomia tydzień temu.

Autor:Jakub Dukowski

Komentarze

Dodaj komentarz
do góry więcej wersja klasyczna
Wiadomości (utwórz nową)
Brak nieprzeczytanych wiadomości