Ludzie Nadziei: Maciej Chruściński
Jest nam niezmiernie miło poinformować, że rozpoczynamy nowy cykl artykułów. Tym razem przedstawimy wszystkich ludzi związanych z naszym klubem. Na początek możecie bliżej zapoznać się z prezesem Nadziei - Maciejem Chruścińskim. W przyszłym tygodniu pojawi się druga część cyklu.
Funkcja: Prezes
Imię: Maciej
Nazwisko: Chruściński
Data urodzenia: 20.05.1987
Wykształcenie: średnie (aktualnie student)
Hobby: piłka nożna, muzyka, film, polityka, media
W Nadziei od: samego początku (18.05.2008)
Opis: Jeden z założycieli Nadziei Bytom, współtwórca oraz współinicjator pomysłu powstania nowego klubu piłkarskiego w Bytomiu. Funkcję prezesa klubu pełni od początku jego istnienia. Prywatnie wielki kibic piłkarski.
Jakie obowiązki ma człowiek, pełniący funkcję prezesa w Nadziei?
- Mam pewnie bardzo podobne obowiązki, jak i inni prezesi w różnych klubach na tym szczeblu rozgrywkowym. Nadzieja jest jednak dosyć specyficznym projektem i każdy z nas często znacznie wykracza poza szablon swoich działań, gdyż w panują u nas takie, a nie inne realia. Jako prezes odpowiadam za sprawne i prawidłowe funkcjonowanie całego klubu. Reprezentuję Zarząd na zewnątrz, załatwiam przeróżne sprawy w Podokręgu Bytom Śląskiego Związku Piłki Nożnej, staram się by piłkarze mieli gdzie trenować oraz dbam o stabilną sytuację finansową klubu. Ponadto, spotykam się i przeprowadzam mnóstwo rozmów z osobami, od których Nadzieja jest w mniejszym lub większym stopniu uzależniona. Każde rozegranie meczu w roli gospodarza wymaga ode mnie tysiąca rzeczy, które trzeba wykonać. Z drugiej strony, jest to dla mnie bardzo ciekawe doświadczenie.
Jakie są Pana oczekiwania wobec tego klubu w perspektywie kilku lat?
- Kiedy zakładaliśmy z Robertem klub, nikt z nas tak naprawdę nie myślał o tym do czego może nas to doprowadzić. Cele zaczęliśmy wyznaczać sobie z biegiem czasu, ale to chyba akurat jest normalne. W chwili obecnej najważniejsze jest osiągnięcie ogólnej stabilizacji, bo tylko ona może sprawić, że klub będzie się prawidłowo rozwijał. Na pewno nie chcę, by Nadzieja była „wiecznym b-klasowcem”, bo jeśli to miałoby być celem tego klubu, to po co w ogóle się w takie coś „bawić” i zawracać komuś głowę. Z drugiej strony, każda moja deklaracja odnośnie przyszłych sukcesów – na chwilę obecną – brzmiałaby raczej jako kiepski dowcip, dlatego też teraz powinniśmy się skupić na zupełnie innych sprawach. Moje oczekiwania wobec Nadziei są – jak na obecną sytuację klubu – dosyć spore, bo chciałbym być kiedyś prezesem drużyny, która w futbolowej hierarchii znaczy jednak zdecydowanie więcej.
Czym się Pan zajmuje poza obowiązkami związanymi z Nadzieją?
- W ciągu ostatnich tygodni to właśnie Nadzieja zapełniała mi 90% mojego czasu. Od października wracam jednak na studia oraz do pracy, gdyż z czegoś trzeba żyć, a bycie prezesem klubu wymaga dodatkowo grubego portfela, z którego trzeba co chwilę wykładać jakieś pieniądze. Ponadto, kiedyś byłem redaktorem w takich portalach jak Sport24.pl czy NaszaLiga.pl, ale w chwili obecnej zawiesiłem ten rodzaj aktywności.
Komentarze