Seniorzy: nowy sezon zaczynamy od zwycięstwa
Po pierwszej połowie chyba nikt nie pomyślał, że będziemy się tak męczyć z Orłem Bobrowniki. Tymczasem po golu Mateusza Duszyńskiego momentami prezentowaliśmy obronę Częstochowy. Na szczęście ją obroniliśmy, a przysłużył się do tego Grzegorz Bednarkiewicz, który wybronił rzut karny.
W swoim pierwszym meczu naszym seniorom przyszło rywalizować z drużyną Orła Bobrowniki. Po dość niemrawym początku, w którym rywale może nie grają jakoś lepiej, ale mają jedną groźną sytuację sam na sam, przejmujemy inicjatywę i nie oddajemy jej już do końca tej połowy.
Niestety, nasze ataki w tej połowie są mocno nieskuteczne. A to w sytuacji sam na sam uderzamy za wysoko, a to z kilku metrów po rzucie wolnym pudłujemy. Ponadto ze dwa razy po dobrych piłkach ze środka pola uderzamy głową obok bramkarza, ale obrońcy nadążają wybić piłkę, próbujemy dziwnych dryblingów w polu karnym, czy też dobrze dysponowany jest bramkarz rywali po ładnym uderzeniu Czyża z dalszej odległości. Trzeba jednak przyznać, że nasza gra mogła się podobać, bo było sporo było gry piłką daleko od naszej bramki.
Początek drugiej połowy nie zapowiada kłopotów. Zwłaszcza, że po przytomnym wyjściu z kontrą i asyście Zawadzkiego w sytuacji sam na sam nie myli się Duszyński. Chwilę później mogliśmy już całkiem zamknąć mecz, ale tym razem Duszyński w dobrej sytuacji fatalnie spudłował.
Niestety, później zamiast wziąć się za grę, skupiamy się tylko na rozbijaniu ataków gości i wychodzi nam to prawdę mówiąc dość średnio. Momentami mamy problemy wyjść z własnej połowy. Dopisuje nam też szczęście, bo rywale najpierw po rzucie rożnym i główce trafiają w poprzeczkę, a po chwili po minięciu naszego bramkarza napastnik gości zamiast skierować piłkę do pustej bramki... po prostu się potknął.
Mimo, że wybijanie idzie nam średnio, powinniśmy zdobyć drugą bramkę. Niestety piękne prostopadłe podanie, po którym znaleźliśmy się w sytuacji 2 na bramkarz i ostatecznie zdobyliśmy bramkę sędzia postanowił zakwalifikować jako spalony z czym nie zgadzali się wszyscy, którzy w tym czasie byli w linii z sędzią bocznym.
Nic to, zamiast 2:0 po chwili mogło być 1:1, ale po zagraniu ręką w polu karnym naszego kapitana, rzut karny w ładnym stylu obronił Bednarkiewicz. I to by było na tyle jeśli chodzi o ten mecz. 30 minut dobrej gry to trochę mało i mimo, że trzy punkty cieszą, to w kolejnym meczu z Przyszłością Nowe Chechło trzeba się dużo mocniej postarać.
Fot: Andaluzja/Mirosław Woźnik
Niestety, nasze ataki w tej połowie są mocno nieskuteczne. A to w sytuacji sam na sam uderzamy za wysoko, a to z kilku metrów po rzucie wolnym pudłujemy. Ponadto ze dwa razy po dobrych piłkach ze środka pola uderzamy głową obok bramkarza, ale obrońcy nadążają wybić piłkę, próbujemy dziwnych dryblingów w polu karnym, czy też dobrze dysponowany jest bramkarz rywali po ładnym uderzeniu Czyża z dalszej odległości. Trzeba jednak przyznać, że nasza gra mogła się podobać, bo było sporo było gry piłką daleko od naszej bramki.
Początek drugiej połowy nie zapowiada kłopotów. Zwłaszcza, że po przytomnym wyjściu z kontrą i asyście Zawadzkiego w sytuacji sam na sam nie myli się Duszyński. Chwilę później mogliśmy już całkiem zamknąć mecz, ale tym razem Duszyński w dobrej sytuacji fatalnie spudłował.
Niestety, później zamiast wziąć się za grę, skupiamy się tylko na rozbijaniu ataków gości i wychodzi nam to prawdę mówiąc dość średnio. Momentami mamy problemy wyjść z własnej połowy. Dopisuje nam też szczęście, bo rywale najpierw po rzucie rożnym i główce trafiają w poprzeczkę, a po chwili po minięciu naszego bramkarza napastnik gości zamiast skierować piłkę do pustej bramki... po prostu się potknął.
Mimo, że wybijanie idzie nam średnio, powinniśmy zdobyć drugą bramkę. Niestety piękne prostopadłe podanie, po którym znaleźliśmy się w sytuacji 2 na bramkarz i ostatecznie zdobyliśmy bramkę sędzia postanowił zakwalifikować jako spalony z czym nie zgadzali się wszyscy, którzy w tym czasie byli w linii z sędzią bocznym.
Nic to, zamiast 2:0 po chwili mogło być 1:1, ale po zagraniu ręką w polu karnym naszego kapitana, rzut karny w ładnym stylu obronił Bednarkiewicz. I to by było na tyle jeśli chodzi o ten mecz. 30 minut dobrej gry to trochę mało i mimo, że trzy punkty cieszą, to w kolejnym meczu z Przyszłością Nowe Chechło trzeba się dużo mocniej postarać.
Fot: Andaluzja/Mirosław Woźnik
Komentarze