B-klasa: wicelider cudem uniknął porażki
Jadąc do Bobrownik, spodziewaliśmy się rywala, który na boisku potwierdzi swoją pozycję w tabeli. Było inaczej, a po ostatnim gwizdku sędziego pozostał ogromny niedosyt. Trzy punkty były w zasięgu ręki, a ostatecznie zostawiliśmy po sobie tylko dobre wrażenie.
W sobotnie popołudnie udaliśmy się do Bobrownik ma mecz z tamtejszym Orłem. Mecz ten rozpoczynamy źle. W zasadzie pierwsza wrzutka z rzutu rożnego, kompletny brak krycia i zawodnik rywali pakuje po rękach Bartka Szybiaka piłkę do naszej bramki. Odpowiedzieć mogliśmy po chwili, ale po dobrym podaniu ze środka pola Jakub Jeżycki zmarnował dogodną sytuację. Po chwili w kuriozalnych okolicznościach tracimy drugiego gola. Faulowany w naszym polu karnym jest Dominik Kolanek, rywal odpycha go i ten przewracając się dotyka piłki ręką. Niestety, sędzia postanawia nagrodzić za to rywali rzutem karnym, który pewnie wykorzystują.
Od tego momentu na boisku jest już tylko jedna drużyna i jest nią nasz zespół. Dużo gry piłką, ciekawych akcji i ogólnie był to chyba najbardziej udany fragment spotkania w całym tym sezonie. Sygnał do ataku daje Patryk Huras, którego strzał z rzutu wolnego broni ręką jeden z rywali, a że sytuacja ma miejsce w polu karnym, to otrzymujemy "11", którą pewnie na bramkę zamienia Huras. Po tym golu dobrą szansę mieliśmy po rzucie rożnym, ale bezpośrednio wkręcana piłka dobiła się tylko od słupka, a dobitka Pawła Wierzbowskiego została zablokowana.
Drugą połowę rozpoczynamy podobnie, jak skończyliśmy pierwszą. W końcu po jednej z akcji na indywidualny rajd od połowy zdecydował się Jeżycki i w sytuacji sam na sam pokonuje bramkarza rywali. Po tym golu mamy jeszcze dobry strzał Wierzbowskiego po rzucie rożnym, który ostatecznie zatrzymał się na poprzeczce oraz zdobywamy kolejną bramkę. W sytuacji sam na sam z bramkarzem Patryk Gwioździk podaje do Kamila Siwarskiego, a ten pakując piłkę do bramki był zdaniem arbitra liniowego na spalonym. Ciężko to stwierdzić, ale ten sam sędzia chwilę wcześniej przy rajdzie od połowy boiska uparcie sygnalizując spalonego, kompletnie się skompromitował także i w tej akcji ciężko dowierzać, że wiedział, o co chodzi.
Niestety, zamiast prowadzić 3:2 mamy tylko remis i kompletnie oddajemy pole przeciwnikowi, który 2-3 razy groźnie strzela, ale na posterunku Szybiak. Dwa razy mało brakowało, a zaskoczylibyśmy go sami, ale szczęście nam dopisało. Szczęście, którego zabrakło w samej końcówce, bo najpierw kolejna kuriozalna sytuacja. Biegnący sam na sam z bramkarzem Gwioździk i Siwarski nie zrozumieli się, zderzyli i zamiast gola, bądź przynajmniej groźnej sytuacji, nie mieliśmy nic.
W końcówce wrzutka z rzutu wolnego i zaspaliśmy całkiem w obronie, a rywale zdobywają trzeciego gola, a na sekundy przed końcem spotkania także czwartego po praktycznie identycznej akcji.
Na pewno szkoda tego meczu, bo był on spokojnie do wygrania. Niestety brak krycia przy stałych fragmentach gry kosztował nas utratę trzech bramek, co raczej nie ma prawa nawet na tym poziomie się zdarzyć. Na plus na pewno momentami gra oraz zaangażowanie wszystkich zawodników, z których każdy zostawił na boisku 100%. No cóż, walczymy dalej, teraz czas na mecz z Naprzodem Wieszowa.
Komentarze