Seniorzy: dwie porażki i wciąż na dnie
W ostatnich dwóch tygodniach pierwsza drużyna Nadziei Bytom rozegrała dwa spotkania. Najpierw przegraliśmy z Olimpią Boruszowice 2:5, a później z Tarnowiczanką Stare Tarnowice 2:4. Nasza sytuacja jest coraz gorsza, ale wciąż wierzymy, że zła karta się w końcu odwróci.
Do przerwy 2:1, a potem nokaut
Na początek relacja sprzed dwóch tygodniu, czyli kilka zdań o meczu z Olimpią Boruszowice.
Zdając sobie sprawę z naszej obecnej sytuacji i tego, że przyjechał mocny rywal jakim był zespół Olimpii Boruszowice od początku przybieramy defensywną taktykę. Niestety, jedna z pierwszych groźnych akcji gości kończy się bramką. Niezbyt mocny, ale precyzyjny strzał z 13 metra i zasłonięty Pietrasch musiał wyciągać piłkę z siatki.
Odpowiadamy dobrą sytuacją po klepce Zawadzkiego z Barańskim, a ten pierwszy znalazł się w sytuacji sam na sam z bramkarzem, ale jego strzał obronił golkiper Olimpii. Później następuje dość wyrównany fragment meczu, w którym obie drużyny próbują, ale na tym się w zasadzie kończy. Wreszcie rzut wolny z boku boiska dla naszego zespołu, dobra wrzutka i najmniejszy na boisku Barański głową daje naszemu zespołowi wyrównanie.
Następnie końcówka pierwszej połowy. Długa piłka z rzutu wolnego na Mazurkiewicza, który uprzedza bramkarza i uderza w stronę bramki, piłkę jeszcze dla pewności do siatki wpycha Pękacz. Niestety, w tej sytuacji po brutalnym ataku bramkarza tracimy naszego kapitana, który ze złamanym nosem kończy ten mecz w szpitalu.
Drugą połowę rozpoczynamy od drzemki. Tragicznej w skutkach, bo tracimy zaraz szybko dwie bramki. Najpierw w sytuacji sam na sam, a potem po mocno problematycznym rzucie karnym. 3:2 dla przeciwników i nie pozostaje nam nic innego, jak wziąć się do pracy. Niestety, nie udaje nam się wyrównać.
Najlepsze sytuacje marnują Pytlik, który na 5 metrze nie trafił w piłkę oraz Barański, który po dograniu Pytlika wzdłuż bramki nie wpakował tam futbolówki. Wreszcie na 5 minut przed końcem nadzieję na korzystny wynik pięknym strzałem z rzutu wolnego zabiera nam zawodnik gości. W doliczonym czasie gry, gdzie praktycznie wszyscy czekali już na końcowy gwizdek, ostatnia akcja Olimpii i w sytuacji sam na sam tracimy 5 bramkę i cały mecz przegrywamy 2:5.
Miało być odbicie od dna, a zamiast tego się w nim pogrążyliśmy
W sobotnie popołudnie przyszło nam rozegrać mecz z drużyną Tarnowiczanki Stare Tarnowice. Mecz rozpoczynamy źle. Kilka akcji gospodarzy i wreszcie piękny strzał z 25 metra wpada do naszej bramki. Od tego momentu bierzemy się do roboty, niestety pomimo kilku rzutów wolnych z dobrych odległości, sytuacji sam na sam Kukuły, gdzie broni bramkarz, oraz podobnej Pytlika, który postanowił jeszcze zabawić się z obrońcami i nic z tego nie wyszło, nie udaje nam się wyrównać.
Do tego postanawiamy pobić światowy rekord w ilości spalonych. Naprawdę, sędzia boczny to w pierwszej połowie tak się namachał chorągiewką, że pewnie do dzisiaj ma zakwasy. Niestety takie podstawy jak spalony, a dla niektórych naszych zawodników dalej czarna magia. Gospodarze w tej połowie marnują jeszcze jedną doskonałą sytuację, ich napastnik w sytuacji sam na sam lobuje naszego bramkarza, a na nasze szczęście piłka mija tez bramkę.
Druga połowa powinna zacząć się dla nas idealnie. Dobre dogranie Pytlika do Kukuły, a ten z kilku metrów przenosi piłkę nad poprzeczką. Chwilę później bardzo podobna sytuacja, podanie po ziemi na wolne pole i Kukuła idąc sam na sam z bramkarzem za daleko wypuszcza sobie piłkę i ta łatwo pada łupem bramkarza. Niestety, chwilę później przegrywamy już 0:2. Błąd naszego bramkarza, zbyt lekkie wybicie i w sytuacji sam na sam tracimy drugiego gola.
Po tym golu ruszamy do przodu. Niestety, pomimo większego posiadania piłki na połowie przeciwników wyraźnie brakuje ostatniego podania. Szczęścia niecelnymi strzałami próbują Barlik i Gwioździk ale na niewiele to się zdaje. Wreszcie dalekie podanie za naszą linię obrony, tam dość kontrowersyjna sytuacja, bo Prymka mimo bardzo ostrego wejścia zatrzymał piłkę, niestety sędzia widział to inaczej i z rzutu karnego tracimy trzecią bramkę.
Nie otrząsnęliśmy się do końca po tej stracie, a tam wrzutka w pole karne i pięknym strzałem z woleja akcję wykańcza pomocnik Tarnowiczanki. Od tego momentu zaczynamy wychodzić jeszcze wyżej, co sprawia, że rywale mają kilka okazji, ale albo uderzają niecelnie, albo na posterunku jest Prymka. Z przodu za to piłka wreszcie zaczyna krążyć tak jak powinna od początku meczu.
W końcu po zamieszaniu po rzucie rożnym bramkę zdobywa Kukuła. Chwilę później dobre dogranie z boku i w sytuacji sam na sam bardzo kuriozalną bramkę zdobywa Pytlik. Mimo trzech minut, które zostały do końca próbujemy dalej. Dobra akcja Pękacza, groźny strzał, który końcami placów na poprzeczkę zbija bramkarz gospodarzy.
Podsumowując: szkoda. Szkoda, że mecz nie trwał jeszcze kilka minut dłużej, bo śmiem twierdzić, że wcisnęlibyśmy jeszcze te dwie bramki. Szkoda też, że za grę zabieramy się dopiero od stanu 0:4. No i po trzecie, trochę paradoks, bo zagraliśmy sporo lepszy mecz niż w czerwcu, gdzie wygraliśmy 2:0, ale tym razem rywal był wyjątkowo skuteczny, a my wyjątkowo ze skutecznością byliśmy na bakier. Zresztą myślę, że najlepszym podsumowaniem meczu będą słowa sędziego, który po meczu powiedział: "jak takich setek nie strzelacie, to ciężko Wam będzie wygrać z kimkolwiek".
Komentarze