Seniorzy: punkt wyszarpany z gardła

Seniorzy: punkt wyszarpany z gardła

W końcu nasza drużyna rozegrała cały dobry mecz. Była walka, ambicja i dobry styl, a jedynym niedosytem jest brak kompletu punktów, na który w pełni zasłużyliśmy. Najważniejsze jednak, że w końcu zapunktowaliśmy w nowym roku. Relacja w rozwinięciu...

W sobotnie popołudnie przyszło nam rywalizować z drużyną KS Piekary Śląskie. Piękna pogoda, piękne boisko i nic tylko grać. I gramy, chyba najlepsze spotkanie w tej rundzie.

Mecz zaczynamy od wzajemnego badania sił, ale po chwili okazuje się, że gospodarze nie tacy straszni, jak na miejsce które zajmują w tabeli. Jedna z pierwszych akcji przynosi nam rzut wolny z 16 metrów, ale niestety w tym momencie tracimy jednego z naszych zawodników, a mianowicie Martina Majchrzaka, który po kontakcie z rywalem kończy mecz na piekarskiej urazówce ze skręconym stawem skokowym i nogą w gipsie. Co do wspomnianego rzutu wolnego, to bardzo dobre uderzenie Mateusza Kandziory broni bramkarz gospodarzy.

Gospodarzy, którzy w pierwszej połowie ograniczają się do dwóch groźnych sytuacji. Pierwsza po naszym nieudanym rzucie wolnym, gdzie w sytuacji sam na sam rozpaczliwy powrót Adama Pytlika stopuje piłkę, która ostatecznie trafia prosto w ręce Sebastiana Pietrascha. Druga groźna sytuacja, to płaskie dośrodkowanie z boku boiska, które celnym strzałem kończy napastnik z Piekar, jednak na drodze piłki staje Pietrasch, który wybiją ją na rzut rożny (a po chwili i tak okazuje się że w tej akcji był spalony).

Odpowiadamy sytuacjami Tomasza Prymki, który po dobrym dograniu Oskara Bajora za daleko wypuścił sobie piłkę. Następnie sytuacja Bajora po dograniu Roberta Mazurkiewicza, który już w polu karnym zgubił piłkę oraz strzał Kandziory, który ręką w polu karnym blokuje zawodnik gospodarzy, ale sędzia w tej sytuacji nie zdecydował się podyktować rzutu karnego. Wreszcie marnujemy najlepszą sytuację. Dobre dogranie do Pytlika, który w polu karnym idealnie zwiódł dwóch obrońców i z 13 metra... podał piłkę do bramkarza. Szkoda, bardzo szkoda. Do tego trzeba dołożyć sporo rzutów rożnych i wolnych z boków boiska jednak za każdym razem zabrakło dokładnego dogrania.

Drugą połowę gramy jeszcze lepiej niż pierwszą, dość powiedzieć, że do kontuzji Mazurkiewicza (który w starciu z rywalem rozciął sobie głowę i... pojechał na piekarską urazówkę dotrzymać towarzystwa Matkinowi:)) nie przypominam sobie żeby rywale jakoś na dłużej zagościli na naszej połowie. Niestety, po kontuzji naszego kapitana wygląda to tylko gorzej. Rywale mają trochę więcej miejsca i po chwili skrzętnie to wykorzystują. Podanie za naszą linię obrony, a tam albo zawodnik Piekar był na 3 metrowym spalonym, albo jego startu nie powstydziłby się Usain Bolt, w każdym bądź razie ostatecznie w sytuacji sam na sam tracimy pierwszą bramkę.

Chwilę później kopia sytuacji z tym, że tym razem o spalonym nie mogło być mowy, błąd w zakładaniu pułapki ofsajdowej i w dogodnej sytuacji napastnik z Piekar Śląskich na nasze szczęście pudłuje.

My odpowiadamy piękną bramką. Rzut wolny i wstrzelenie piłki w pole karne w wykonaniu Aleksandra Barlika, a przedłużenie piłki głową przez Tomasza Pękacza kończy swój lot w okienku bramki przeciwnika. Jednak po chwili sędzia boczny postanawia podnieść chorągiewkę. Czy był spalony? Myślę, że sytuacja była na tyle szybka, że nikt co do tego nie ma pewności.

Wątpliwości nie było za to chwilę później. Dogranie z rzutu wolnego, niepewne wybicie zawodników z Piekar spod linii końcowej wbija w pole bramkowe Barlik, a Sebastianowi Klyszczowi pozostało już z kilkunastu centymetrów wpakować piłkę do bramki, i mimo że Bastek słynie z marnowania nieprawdopodobnych sytuacji, to w tym momencie nawet on nie mógł tego nie strzelić.

1:1 i kilka minut do końca, i desperackie ataki gospodarzy, które udaje nam się jakoś obronić (dużo wrzutek, ale z drugiej strony nie przypominam sobie żadnego realnego zagrożenia). Dodać trzeba, że kilkanaście ostatnich minut gramy praktycznie w 10, gdyż skurcze uniemożliwiają normalna grę Pytlikowi.

Tym większe należą się chłopakom słowa uznania za walkę i zaangażowanie. Na pewno szkoda, że to nie 3 punkty, bo wydaje mi się, że jakbyśmy wykorzystali którąś z szans w pierwszej połowie, albo nie stracili naszego kapitana w drugiej (a najlepiej i to i to:)), to rywale już by się nie podnieśli. Tym niemniej mamy tylko jeden punkt, albo aż jeden. Wszystko okaże się na koniec sezonu. Miejmy nadzieję, że taki mecz poniesie nas do kolejnych zdobyczy punktowych, na które okazja już w najbliższą sobotę w pojedynku z Rozbarkiem.

KS Piekary Śląskie - Nadzieja Bytom 1:1 (0:0)
Bramki: Borowiec (67) - Klyszcz (88).

KS: Grzegorz Migdalski - Jakub Brodowski, Janusz Drzisla (46. Paweł Borowiec), Paweł Duda, Sebastian Finka (63. Marcin Kołba), Maciej Grysko (46. Dawid Maciejok), Mateusz Krawiec, Grzegorz Mazik, Ryszard Osmulski, Grzegorz Skutela, Tomasz Szaforz.

Nadzieja: Sebastian Pietrasch - Sebastian Klyszcz, Grzegorz Wójcik, Michał Zawadzki - Martin Majchrzak (25. Mateusz Kandziora), Robert Czykiel, Robert Mazurkiewicz (67. Aleksander Barlik), Jakub Jeżycki, Tomasz Prymka - Oskar Bajor (69. Tomasz Pękacz), Adam Pytlik.

Żółte kartki: Mazik - Czykiel, Pytlik, Pękacz.

Komentarze

Dodaj komentarz
do góry więcej wersja klasyczna
Wiadomości (utwórz nową)
Brak nieprzeczytanych wiadomości