Seniorzy: hat-trick "Mazura" i jesteśmy nad kreską!
Drużyna seniorów znowu pokazała wielki charakter wygrywając bardzo ważny mecz. Przyszłość Nowe Chechło straszyła nas w pierwszej połowie, ale ty my byliśmy skuteczniejsi, a w szczególności nasz kapitan. Robert Mazurkiewicz skompletował hat-tricka, my wygraliśmy 6:3 i opuściliśmy strefę spadkową. Relacja w rozwinięciu...
W sobotnie popołudnie graliśmy kolejny mecz z cyklu o życie. Tym razem naszym przeciwnikiem był bezpośredni sąsiad z tabeli, czyli wyprzedzająca nas o 2 punkty drużyna Przyszłości Nowe Chechło. Każdy od początku zdawał sobie sprawę o co gramy, i co mogłaby oznaczać ewentualna porażka.
Niestety, mecz rozpoczynamy pechowo. Długa piłka za naszą linię obrony, która poradziła sobie z nią, ale wybicie przed "16" kończy ładnym strzałem pomocnik Chechła. W tej sytuacji wyraźnie zabrakło asekuracji no i niestety przegrywamy. Próbujemy odpowiedzieć natychmiast, ale bardzo groźny strzał z rzutu wolnego Jeżyckiego ostatecznie pada łupem bramkarza. Na szczęście chwilę później w końcu i my zaczynamy mieć trochę farta. Podania pomiędzy naszymi pomocnikami na skrzydle ostatecznie przerywa jeden z obrońców gości, ale robi to tak niefortunnie, że piłka z 35 metra lobuje własnego bramkarza - naprawdę ładny gol.
Po tej akcji prawie natychmiast odpowiadają gospodarze. Błąd Zawadzkiego kończy strzałem z bliska jeden z zawodników Chechła. Do tego Przyszłość miała jeszcze kilka groźnych sytuacji, ale na nasze szczęście dobrze bronił Wiśniewski, albo rywalom brakowało wykończenia. To za to idealnie (przynajmniej w pierwszej połowie) funkcjonowało w naszym zespole. Dobra akcja skrzydłem Bajora, wrzutka w pole karne na osamotnionego Pytlika, a ten sprytnym strzałem doprowadza do wyrównania.
Po tej bramce z rywali jakby uchodzi powietrze, a my idziemy za ciosem. Bardzo dobra wrzutka z rzutu rożnego Kandziory i swój show zaczyna Mazurkiewicz, który uprzedzając bramkarza głową uderza nie do obrony. Chwilę później rzut wolny z boku boiska (taki krótki rzut rożny), dośrodkowanie po ziemi Kandziory i... piłka w bramce. Sędzia zapisuje gola Bajorowi, a kto go naprawdę strzelił, to nie potrafimy ustalić nawet po meczu, w każdym razie zamieszani w to byli mocno Pytlik, słupek oraz plecy bramkarza przeciwników.
Nad boiskiem prawdziwa ulewa, a nas sędzia zaprasza do szatni i wiemy, że jesteśmy tylko i aż 45 minut od wygrania tego meczu. Drugą połowę rozpoczynamy dużo lepiej niż pierwszą. Wrzutka z boku z rzutu wolnego, a tam Gwioździk mógł strzałem głową podwyższyć prowadzenie, na usprawiedliwienie trzeba dodać że sytuacja była bardzo trudna. Chwilę później kolejne dośrodkowanie z boku boiska, walka o piłkę, która ostatecznie spada pod nogi Mazurkiewicza, który mocnym strzałem pokonuje po raz drugi bramkarza gospodarzy.
Chwilę później szansę na dobicie przeciwników po (a jakże) rzucie rożnym ma Jeżycki ale w dogodnej sytuacji z kilku metrów fatalnie przestrzelił. Wreszcie jedna licznych akcji przeciwnika w drugiej połowie (nie oszukujmy się, mecz toczył się praktycznie na naszej połowie, ale z drugiej strony wybitnego zagrożenia z tego nie było), wrzutka z rzutu rożnego, piłkę wybija nasz stoper trafiając w rękę naszego obrońcy, i mimo że odległość między nimi była niewielka, sędzia zdecydował się podyktować rzut karny dla przeciwników, który pewnym strzałem kończy napastnik Chechła.
5:3 i zaczyna być nerwowo, zwłaszcza że chwilę później kolejne zagranie ręką tym razem na 16 metrze i bardzo groźny rzut wolny, na nasze szczęście zmarnowany wręcz koncertowo. Potem ma miejsce jeszcze bardzo groźna główka z kilku metrów, ale niecelna oraz dwa kontrowersyjne (zdaniem miejscowych) spalone, dodam tylko, że w każdej z tych sytuacji rywale i tak oddawali strzały, z którymi radził sobie Wiśniewski. Z przodu odpowiadamy bardzo dobrym strzałem Gwioździka, który wyciągnął z samego okienka bramkarz przeciwnika, kolejnym strzałem Patryka - tym razem noga była słabsza a i strzał pozostawiał więcej do życzenia.
Wreszcie po kolejnym rzucie rożnym idealne najście Mazurkieiwcza i nasz stoper kompletuje hat-tricka, co raczej nie zdarza się często. Od tego momentu z rywali całkiem schodzi powietrze i mimo, że ciągle próbują to my wiemy już, że tego meczu nie przegramy i spokojnie na własnej połowie rozbijamy ich ataki starając się przetrwać ostatnie minuty. Wreszcie jedna z ostatnich naszych szans, idealne podanie z boku boiska do Gwioździka, który marnuje 100% sytuację, a szkoda bo pierwsza bramka w seniorskiej piłce na pewno by go podbudowała.
Chwilę później sędzia kończy mecz, a my jesteśmy kolejny krok bliżej celu. Celu, który coraz bliżej na horyzoncie i do którego jeszcze wyraźniej możemy zbliżyć się w sobotę w pojedynku z Dramą. Wystarczy zagrać z tym samym zaangażowaniem, co trzy ostatnie mecze, a źle nie będzie. Co do drużyny Chechła, to... graliśmy z Miedarami, graliśmy z Bobrownikami, wreszcie graliśmy ze zwykle ładnie grającym Rozbarkiem, ale trzeba to uczciwie powiedzieć, że najlepiej z naszych dotychczasowych przeciwników jeśli idzie o styl gry zaprezentowało się Chechło. Bardzo dużo gry piłką po ziemi, rozgrywania od bramkarza i dużo ruchu bez piłki, któremu sprzyja boisko w Nowym Chechle. W zasadzie gospodarze mieli jeden, ale za to dość poważny mankament, który przesądził o porażce. To już nawet nie katastrofalne krycie, a w zasadzie kompletny jego brak przy stałych fragmentach gry, i to dzisiaj przesądziło o zdobyciu 4 bramek (a tych mogło być jeszcze więcej), które na pewno przesądziły o wyniku spotkania.
Przyszłość Nowe Chechło - Nadzieja Bytom 3:6 (2:4)
Bramki: Gacek 6, Froehlich 21, Smoliński 56 (karny) - Hajda 15 (samob.), Pytlik 23, Mazurkiewicz 31, 53, 75, Bajor 37.
Przyszłość: Daniel Miodek - Krzysztof Drzazga, Mariusz Froehlich (70. Łukasz Furgaliński), Damian Gacek (46. Przemysław Kępiński), Dawid Hajda, Nikodem Klocek, Igor Michalak, Przemysław Puchała (55. Krystian Szyguła), Marcin Smoliński, Paweł Sowa, Marcin Wajs.
Nadzieja: Kamil Wiśniewski - Sebastian Klyszcz, Robert Mazurkiewicz, Michał Zawadzki - Aleksander Barlik, Tomasz Prymka, Jakub Jeżycki (80. Damian Ciemięga), Oskar Bajor, Mateusz Kandziora (46. Patryk Gwioździk) - Adam Pytlik (67. Robert Czykiel), Daniel Kukuła (60. Martin Majchrzak)
Żółte kartki: Michalak, Drzazga, Szyguła - Kandziora, Jeżycki, Ciemięga.
Komentarze